piątek, 21 marca 2014

4.Clap along if you feel like happiness is the truth.

Mary siedziała na kanapie, oglądając telewizor. Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Blondynka ruszyła w ich stronę.
- Siemka. - za drzwiami stał uśmiechnięty, od ucha, do ucha, Ross.
- Cześć. Co Cię tu sprowadza? - odpowiedziała mało entuzjastycznie 19-latka.
- Co tak oschle? Coś się stało, bejbe? - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Nie. Nic się nie stało. Po prostu jestem trochę zajęta, wiesz?
- Oglądaniem rozpraw sądowych? - roześmiał się spoglądając na odbiornik. - To już nie ma nic ciekawszego w telewizji?
- To JEST ciekawe. - odpowiedziała.
- Dobra, jak tam chcesz. Musisz się nieźle nudzić. Ale to zresztą dobrze. Mam dla Ciebie bilet na nasz koncert.
- Aha. Fajnie, ale jestem wtedy zajęta. - odpowiedziała, napierając nieuprzejmie na drzwi.
- Nawet nie wiesz kiedy to jest. Czemu jesteś zła? Coś zrobiłem nie tak? - uśmiech opuścił jego buzię.
- Nie. Po prostu nie chcę się Wam naprzykrzać. Macie swoje sprawy, koncerty i zajęcia. Nie możecie codziennie się ze mną spotykać.
- Ale co ty gadasz? Przecież jesteś naszą przyjaciółką. Tak czy nie?
- No, niby tak.. - westchnęła niepewnie.
- I my spędzamy z tobą czas, bo Cię bardzo lubimy i nie zawracasz nam czasu. Przyjaźń nie ma wpływu na naszą karierę.  - wyjaśnił.
- Dobrze. Przyjdę. Ale jak już będę wam ciążyła, to powiedzcie. Śmiało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziewczyna wybierała ubrania na koncert. Była już w totalnym szale, ponieważ nie widziała nic odpowiedniego w swojej szafie.
*Muszę iść na zakupy.* pomyślała i wyszła z apartamentu.
- Witaj słodziutka. Gdzie się wybierasz? - Riker objął w pasie dziewczynę od tyłu.
- Idę na zakupy. Wybieram ciuchy na wasz koncert. - *Jak on mnie zawsze wyłapuje?* pomyślała
- Przypuszczam że stroisz się tak dla mnie? - poruszył dwukrotnie brwiami. - Nie no, żartuję. - sprostował widząc zakłopotanie dziewczyny.
- A żebyś wiedział! - zaśmiała się, na co chłopak również odpowiedział szerokim uśmiechem.
- Nie drocz się ze mną, bo przerzucę cię przez ramię i będę cię niósł całą drogę.
- Jaką drogę? - zapytała zdziwiona.
- No, chyba nie myślałaś że pójdziesz tam sama? Uwielbiam zakupy! - odpowiedział.
- Ty? Samiec alfa Riker i zakupy?? Przymierzalnie pełne ciuszków? - zakpiła dziewczyna.
- Teraz to się doigrałaś! - i Riker tak, jak zagroził zaniósł piszczącą na początku dziewczynę do Centrum Handlowego.
- Już, spokój? - zapytał odstawiając ją pod drzwiami galerii.
- Raczej. Już w połowie drogi przestałam piszczeć. - odpowiedziała udając obrażoną.
- Wiem że to Ci się podobało - uśmiechnął się uwodzicielsko i wziął ją za rękę, wprowadzając do środka.

 Centrum było ogromne, dwupiętrowe, pełne sklepów, kafejek i cukierni. Dziewczyna była tam po raz pierwszy i rozglądała się wkoło.
- Ogromne, nie? - zagadał chłopak.
- Bardzo. - odpowiedziała nadal przypatrując się budynkowi.
- Znam parę sklepów, które mogłyby Ci się spodobać. Chcesz zobaczyć?
- Jasne.

 Młodzi dorośli zwiedzili kilka butików, mniejszych i większych gdy w końcu po ok.4 godz. wyszli ze sklepu. Riker kupił nowy krawat (trafiony w gust Mary) oraz nowe czarne dżinsy. Natomiast dziewczyna kupiła niebieską sukienkę, czarne balerinki oraz naszyjnik z napisem Love. Gdy wychodzili ze sklepu Riker przystanął i powiedział do dziewczyny:
- Zamknij oczy.
- Dlaczego?
- Zobaczysz, zaufaj mi.
- Dobrze. To tylko przez ten uśmiech. - odpowiedziała.
- Wiedziałem że ulegniesz. - uśmiechną się.
Dziewczyna zamknęła oczy a Riker wziął jej rękę i zawiązał na nadgarstku bransoletkę.
- Już możesz otworzyć oczy. - powiedział
Mary posłuchała się chłopaka i otworzyła oczy.
- O Matko! Jaka piękna. To dla mnie?! Dziękuję! - wykrzyknęła i z całej siły przytuliła chłopaka. Na jej ręce widniała błękitna bransoletka ze złotym napisem Mary i sercem.
- Oczywiście że dla Ciebie, a niby dla kogo? - powiedział - Cieszę że Ci się podoba. - uśmiechną się promiennie.
- Kiedy ją kupiłeś?
- Kiedy byłaś w przymierzani, od razu wiedziałem że jest dla Ciebie stworzona. - słodził nastolatce
- Puścić Cię już? - zapytała, dalej wtulając się w chłopaka.
- Nie trzeba. - odpowiedział i również przytulił dziewczynę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Baaaardzo Was przepraszam, że tak długo nie dodawałam nowych rozdziałów.
Miałam teraz bardzo dużo nauki i mało czasu, ale to już się zmieni. Bardzo dużo czasu zajmuje mi pisanie rozdziałów, ponieważ pracuję nad słownictwem. Mam nadzieję że jeszcze czytacie mojego bloga i że ten rozdział Wam się spodoba.

~Pozdrawiam, Mary :*

Tytuł to cytat z piosenki Pherrell'a Williams'a - Happy (<3)

 

środa, 12 lutego 2014

3.Jesteśmy sobie braćmi to siła tej przyjaźni[..] Jakieś dźwięki na mikrofon też odłożyć, wziąć się za muzykę, Ona stała się tej przyjaźni przewodnikiem.

- Gdzie jest Mary? - spytała Rydel.
- Jest z Ell'em w łazience.
- Cooooo?! - wykrzykną Rocky
- Noo.. Są w łazience, a co? - zdziwił się Ross
- No, to! W łazience! - chłopak pobiegł w jej stronę.
- Co mu się stało? - zapytał Ross.
- Nie wiem. - odpowiedział Riker - Łazienka. Hahahahahaha! - wybuchną śmiechem.
* W tym samym czasie w łazience*
- Co tu się wyprawia?! - wykrzykną Rocky - Nikt nie będzie tutaj siedział z kimś w kiblu! Zwłaszcza płeć przeciwna!
- Hahahah. Rocky, o co Ci chodzi? - roześmiał się Ell.
- Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi! - rozzłościł się. - Chodź Mary, idziemy od tego zboka!
- Hahahahhaaha! Rocky! Hahahah - dziewczyna nie mogła opanować śmiechu - Ratliff tylko dał mi tabletkę!
- COOOO?! Jakie tabletki?! Ty zbczeńcu! Jesteś jakiś popaprany! - wykrzykną zdekoncentrowany brunet.
- Rocky, co Ci się stało? - zapytał nieco przestraszony Ellington.
- Co mi się stało? Czy to ja próbowałem ją zgwałcić?! - odpowiedział chłopak, który gotów był uderzyć kolegę
Wtem zbiegło się pozostałe towarzystwo. Riker widząc zamiary brata przytrzymał go.
- O co tutaj chodzi?! Co to za krzyki?! Rocky? - Ryd spojrzała na brata surowym wzrokiem.
- O co tutaj chodzi?! Już zaraz wam powiem o co tu chodzi! Otóż nasz ukochany kolega próbował zgwałcić Mary!
- Co?! Słucham?! - Rydel, Ross i Riker otworzyli szeroko oczy ze ździwienia.
- A to! Ten zboczeniec zamkną się z nią w łazience i dał tabletki gwałtu!
- Jakie tabletki? Rocky to są pastylki musujące, debilu!
Mary, kompletnie nie wiedząc co się dzieje, stała i oglądała to wszystko przytulona do Ratliff'a.
- Ja tylko skorzystałam z okazji że odszedł od towarzystwa i pobiegłam za nim, powiedzieć mu że dziękuję za dotrzymanie mi wczoraj towarzystwa a potem mnie poczęstował i... i... Rocky wbiegł i zrobił awanturę...- powiedziała przestraszona, coraz mocniej chwytając się chłopca.
- Rocky, teraz wypadałoby przeprosić Ell'a.I Mary. Wystraszyłeś ją.. - powiedział najstarszy.
- Yyy.. Ja.. ja nie wiedziałem.. nie chciałem.. przepraszam.. nie wiedziałem... myślałem że...
- Ty chyba w ogóle NIE myślałeś. - powiedziała Rydel.
Wtem Ross podszedł do Mary objął jej ramiona i powiedział do niej półszeptem: - Chodź. Zabiorę Cię stąd.Ok? - i mrugnął porozumiewawczo do Rydel i wyszli.
- A więc Rocky.. - zaczął spokojnie Riker - Przeproś Ell'a! - wykrzyknął
Ryd zaczęła chichotać. Riker spiorunował ją wzrokiem.
- Przecież przeprosiłem - wyjaśnił jak małe dziecko. - Ja na serio nie chciałem. No wiesz, kibel, tabletki no..
- Rzeczywiście, mogło to nieco podejrzanie wyglądać, ale... no jakby Ci to powiedzieć.. Myślisz że ja byłbym zdolny do.. no wiesz.. - zawstydzony wbił wzrok w podłogę.
- No, oczywiście że nie. Ale ja byłem pod tak silnymi emocjami i .. sorry stary.Na prawdę Cię przepraszam.
- Nie no, nic się nie stało. - uśmiechną się słabo.
- No na serio Cię przepraszam ale ja na prawdę nie chcę żeby coś się stało Mary. W końcu ja ją z wami zapoznałem.
- Każde kłótnie są dobre dla związku. Hahahahah! -wszyscy się roześmiali.
- Przyjacielski uścisk? - spytał Rocky
- Jasne. - odpowiedział Ell.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Dostałem SMS'a od Rydel - powiedział Ross - Chłopaki już się pogodzili. Wiesz.. Rocky chyba bardzo Cię lubi.. A ty kogoś lubisz? Tak bardziej, bardziej?
- Ross! - dziewczyna się roześmiała - Jesteś zbyt ciekawski!
- A Ellington?
- No jest bardzo fajny i..
-I?
- I miły, uroczy, słodki, i przy nim czuję się tak bezpiecznie i... Echh..
- Ktoś tu się chyba zauroczył!!! - Ross droczył się z dziewczyną.
- Spadaj! - powiedziała i śmiejąc się cały czas, pacnęła go ręką...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział pisany na szybko... Musiałam coś wymyślić dalej z tymi ,tabletkami' gdyż wymyśliłam sobie coś takiego i niestety musiałam to pociągnąć a akurat się wpasowało gdyż jak już zauważyliście coś się kroi między Ell'em, Rocky'm  Mary. ALE NIC JUŻ WIĘCEJ NIE POWIEM ;P Miałam ogromny problem z wyborem cytatu ale w końcu znalazłam. Piosenka taka sobie :/

~Pozderki, Mary ;*

Cytat z piosenki WPU ft. Ola - Siła przyjaźni:
Nie mogę wkleić :/ Macie linka :

 http://www.youtube.com/watch?v=6YrjIkp7Yls

poniedziałek, 10 lutego 2014

2.When You Have a Friend By Your Side That Helps You To Find The Beauty of all

- Ja już muszę spadać - powiedziała Mary.
- Ale my Cię nie wyganiamy. Właśnie Cię zapraszamy! - powiedział Ross z szatańskim uśmieszkiem.
- Ale ja już na serio muszę iść.
- Nie podoba Ci się nasze towarzystwo? - zasmuciła się Rydel.
- Nie, nie, nie! Wręcz przeciwnie. - sprostowała - Ja po prostu jestem strasznie zmęczona. Całą noc nie spałam.
- Aha, w takim razie dobranoc. - powiedziała Ryd i przytuliła się do nowo blondynki.
- Dobranoc! - zaraz zaczęli wszyscy pokrzykiwać.
- Dobranoc - powiedziała i zamknęła za sobą drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Burczący brzuch Ellingtona nie pozwalał mu zasnąć. Chłopak zmuszony był więc wstać z łóżka i coś zjeść. Jako że pod czas imprezy wszystko zjedli postanowił udać się do automatu ze słodyczami. Idąc korytarzem uważał żeby nikt go nie zobaczył gdyż był w białej koszulce służącej mu do spania i krótkich wygodnych spodenkach, gdy wtem usłyszał jakiś płacz wydobywający się z sąsiedniego pokoju.
- To chyba Mary. - pomyślał i stanął pod drzwiami wysłuchując.
- Tak, to ona. - odpowiedział sam sobie w myślach i zapukał delikatnie do drzwi.
Poczekał chwilkę aż drzwi zostały otwarte. Otworzyła mu je Mary której oczy były całe czerwone i załzawione.
- Płakałaś. - skomentował chłopak. - Co się stało? - zapytał i objął ją.
- Nic. Nie płakałam. Po prostu zasypiałam. A czemu ty przyszedłeś? - spytała, chcąc wymignąć się od pytania.
- Przechodziłem i usłyszałem płacz. Powiedz mi co się stało to Ci pomogę.
- Serio, nic mi się nie stało.
Chłopak wszedł do jej apartamentu usiadł na jej łóżku po turecku i przytulił się do poduszki.
- Mały Ellington chce posłuchać - wyseplenił.
Dziewczyna zaśmiała się. Uwielbiała widok dzieci które słuchają bajek przytulając poduszkę.
- No dobrze. - powiedziała siadając naprzeciw niego. - Płakałam ponieważ uzmysłowiłam sobie, że pierwszy raz w życiu jestem taka szczęśliwa. Przez ten dzień byłam bardziej szczęśliwa niż przez te 19 lat życia. - powiedziała. - A niedługo to wszystko się skończy - rozkleiła się. Zaczęła płakać.
- Mówiliśmy Ci przecież, że Cię nie opuścimy. - powiedział chłopiec obejmując dziewczynę.
- Wy tak na serio? - zapytała, patrząc na mu głęboko w oczy.
- Jasne, a co ty myślałaś? Że powiedzieliśmy tak, żeby Cię tylko pocieszyć? Otóż myliłaś się kochana. My nie rzucamy słów na wiatr. Zwłaszcza w sprawach przyjaźni.
- Dziękuję - dziewczyna była w stanie tylko to powiedzieć, nic innego nie przychodziło jej do głowy.
- Widać że jesteś strasznie zmęczona. Dzisiejszy dzień Cię wykończył. - powiedział. - Lepiej już się połóż.
Dziewczyna położyła się. Chłopak zrobił to samo. Chciał z nią zostać i poczekać aż się uspokoi. Mary wtuliła się w niego a on zaczął głaskać ją po głowie. W końcu się uspokoiła i zasnęła. Przynajmniej tak zdawało się Ellingtonowi. Nakrył ją kołdrą a następnie wstał i podszedł do drzwi i już chciał je otworzyć gdy usłyszał spokojny i cichy głos dziewczyny.
- Zostań - wyszeptała.
Chłopak z powrotem podszedł do łóżka, Mary podniosła kołdrę, lecz on zaprotestował. Nie chciał leżeć z nią pod jedną kołdrą. Tym bardziej w piżamie. Tak nie wypada.
Dziewczyna zauważając to podała mu koc. Przykrył się i przytuliła się do niego. W końcu oboje zasneli.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rano dziewczyna obudziła się sama w łóżku. Przypomniała sobie zdarzenia z ostatniej nocy. Koc był ładnie złożony na stoliku a obok niego stał talerz z jajecznicą jeszcze dosyć ciepłą i chrupiącą bułką i szklanka soku pomarańczowego. O talerz opierała się karteczka z napisem: Smacznego ;). - Jaki On kochany - pomyślała.
Mary wstała ubrała się w najzwyklejszą w świecie, zwykła, no może troszkę odstającą, zwiewną koszulkę i czarne spodenki. Umyła się i  zjadła śniadanie. Nie wiedziała co ma robić. Śniadanie już zjadła, więc nie szła na stołówkę. Przyjaciołom z sąsiedniego apartamentu nie chciała się narzucać gdyż uważała, że mogą jeszcze spać. Tak więc wybrała się do kiosku po gazety. - Poczytam sobie jakieś pisemka - pomyślała i ruszyła.
Wracając z kiosku, była już w hotelu, gdy wtem spotkała w drzwiach znanego jej blondyna.
- Hej, Riker! - przywitała się.
- O, hej śliczna. Co tam targasz? Hmm.. Gazety? Pełno ich masz. Zakładasz klub czytelniczy? - zaśmiał się. - Chyba musi Ci się nieźle nudzić, co?
- Tak. A co tam u Ciebie?
- Wiesz, chciałem się przejść na kebaba. Żarcie w stołówce jest nie dla mnie - powiedział. - Chcesz iść ze mną? - zaproponował.
- Jasne. Tylko odłożę tą stertę. - powiedziała i pobiegła po schodach szybko na górę. Po chwili była już na dole.
- To jak, idziemy? Gotowa już jesteś? - spytał Riker.
- Tak, chodźmy - powiedziała i ruszyli.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Spacerowali po parku zajadając kebaby.
- Wiesz, wczoraj w nocy podobny był u Ciebie Ell? - blondyn zaczął temat.
- Tak. I przepraszam Was że zabrałam wam kumpla. - powiedziała - Przesadziłam... - powiedziała smutno.
- Wiem że to nie twoja wina. Przecież nic się nie stało. Każdy czuje się samotny. Ell ładnie się zachował. Powiedziałem mu to dziś ale odrzekł że ,,każdy by tak zrobił na Jego miejscu". To wspaniały chłopak. Cieszę się że się z nim zapoznaliśmy.
- Tak, ja też się cieszę że go spotkałam. I Was wszystkich. Jesteście naprawdę niesamowitymi ludźmi - powiedziała.
- Oj, nie przesadzaj - Riker objął dziewczynę ramieniem i szli dalej w stronę hotelu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ej, mam taki pomysł. Może wpadłabyś do nas - zaproponował młody mężczyzna gdy znaleźli się już w drzwiach hotelu.
- Jasne, jeśli nikt nie będzie miał nic przeciwko. - odpowiedziała.
- Na pewno nie. Bardzo ucieszą się na twój widok - powiedział zapraszając dziewczynę do środka.
- Hej ludzie! Patrzcie mamy gościa! - krzykną w progu Rik.
- O, hej! Rydel jako pierwsza przywitała się z przyjaciółką.
- Siema, blondi! - krzyknął Ross.
- O! Mary! Miło Cię widzieć. Tak się cieszę że mnie odwiedziłaś - powiedział rozpromieniony Rocky.
- Nie Ciebie, ale NAS! - powiedział Riker. - Wchodź.
- Cześć - przywitał się Ellington.
- Hej - odpowiedziała nieśmiało. Nie wiedziała jak się zachować.
 Towarzystwo chwilę oglądało telewizję gdy wtem Ratliff wyszedł do toalety. Mary postanowiła skorzystać z okazji i pobiegła za nim. Zatrzymała Go w korytarzu.
- Hej. Chciałam Cię przeprosić za wczoraj - zaczęła - Wiem, że to nie powinno się zdarzyć.
- O czym ty w ogóle mówisz?! To powinno się zdarzyć. Byłaś smutna, więc Cię pocieszyłem. - powiedział. - Mam nadzieję że śniadanie Ci smakowało. - zaśmiał się.
- Tak, było przepyszne.- powiedziała.
Chłopak uśmiechną się. - Nie przesadzaj!
- Ale serio było pyszne. Masz piękny uśmiech, wiesz?
- Na prawdę? Nie wiedziałem - zaśmiał się ponownie. - Chodź, pokazać Ci coś?
- Ok.
- To chodź za mną.
Weszli razem do łazienki a chłopak otworzył szafkę z której wyciągną opakowanie z tabletkami musującymi.
- Weź to do ust. - wysypał jej pigułkę na rękę.
- A tego nie powinno się rozpuszczać w wodzie?
- Niby tak, ale pokażę Ci mój sposób. - powiedział wkładając sobie tabletkę. - Trzeba ssać. Pyszne.
Dziewczyna spróbowała.
- Serio, dobre. Masz niesamowite pomysły - powiedziała, smakując tabletkę.
Nagle do łazienki wszedł Ross.
- O! Widzę że coś schowałeś? Wezmę sobie trochę. - powiedział sięgając po pudełko. Włożył dwie do ust po czym jeszcze jedną do kieszeni i wyszedł.
- Mówiłeś że to TWÓJ sposób? - zapytała rozbawiona dziewczyna.
- Podchwycili - odpowiedział Ellington i zaśmiali się.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak więc oto nowy rozdział jest dość długi a to rekompensata za to że od czwartku nie będzie mnie dwa tygodnie. Gdyby to zależało ode mnie zostałabym na ferie w domu. :( Do czwartku pojawi się może jakiś rozdział jutro lub w środę albo jutro i w środę lecz nic nie obiecuję.

Tytuł to cytat z piosenki: Demi Lovato - Gift of a Friend <333 Uwielbiam i polecam.
 Długi ale skrócić nie chciałam i nie umiałam xD

Czytałeś? Podobało się? = Zostaw komentarz ;)

środa, 5 lutego 2014

1. Do you not know that you changed my life..?

 Dziewczyna zeszła po schodach w walizką.
- Możemy już jechać? - spytał jej ojciec.  -Tak, tato - powiedziała, ostatni raz spoglądając w stronę swojego pokoju.
- Nie martw się, przyjedziesz tu z powrotem za dwa miesiące. - Taaa.. To idziemy już?! - wzdrygnęła się na samą myśl o końcu wakacji.
- Oczywiście. Wskakuj do auta, a ja zabiorę twoją walizkę.
 Nastolatka wysłuchała polecenia ojca i chwilę potem siedziała już w samochodzie, wkładając słuchawki do uszu.
- Tylko się odwrócę i już włączasz muzykę. - mrukną ojciec. - No, nic. Jedziemy - rzekł przekręcając kluczyki w statyjce.
 Dziewczyna wcale nie zwracała uwagi na ojce, gdyż myślami była już w słonecznym Los Angeles.
- Nareszcie wakacje. SAMODZIELNE wakacje. Żadnego gderania rodziców. Choć i tak na co dzień nie było ich w domu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siedząca w samochodzie dziewczyna miała na imię Mary. Była dość wysoką blondynką o niebieskich oczach i jasnej cerze. Miała 19 lat i mieszkała w Polsce, a imię zawdzięczała matce, Amerykance. Jej ojciec był Polakiem. Jako bankowiec pracował całymi dniami, także córka prawie go nie widywała. Matka natomiast, typowa biznesmenka, wciąż jeździła w delegacje, głównie w Stanach. To ona załatwiła córce wakacje i zakwaterowanie w najlepszym hotelu w mieście. Czasami żałowała że nie może wyjechać na dawno zaplanowany wypoczynek z koleżanką, ale jako że nie miała przyjaciółki, tylko koleżanki, żadni rodzice nie chcieli puścić dzieci z praktycznie nieznajomą dziewczyną, tak daleko od domu...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Niedługo potem, byli już na lotnisku. Dziewczyna wyjęła walizkę z bagażnika, zarzuciła torbę na ramię, ucałowała ojca w policzek i ruszyła do samolotu, który czekał gotowy do lotu.
- Trzymaj się, córciu! - krzykną za nią ojciec.
- Tak, tak. Narazie! - odkrzyknęła, całkiem bez emocji. Ojciec nie był jej do końca bliski.

 Przed wejściem na pokład dała walizkę na taśmę i bez dłuższego namysłu wsiadła do samolotu i zajęła swoje miejsce.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po długiej podróży, blondynka wreszcie doleciała na miejsce. Odebrała swój bagaż i udała się w kierunku parkingu dla taksówek. Tak jak się spodziewała, było ich pełno. Wsiadła do pierwszej lepszej, podała kierowcy nazwę ulicy na której znajdował się hotel i ruszyli. Po ok. 40 min byli już na miejscu. Dziewczyna wyszła, zapłaciła kierowcy i udała się do hotelu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Witam panią! W czym mogę służyć? - spytał uprzejmie portier.
- Rezerwacja na nazwisko Watherby - nazwisko też zawdzięczała matce.
- Już się robi. Apartament nr. 48. Płaci pani kartą czy gotówką?
- Kartą.
- Oto pani kluczyki. Potrzebuje pani pomocy bagażowego?
- Nie, nie! Sama dam radę. - uśmiechnęła się do mężczyzny przed ladą.
- Dobrze. W takim razie życzę pani miłego pobytu w naszym hotelu. Jak by co, to śniadania mamy wydawane od 8:00-11:00. - rzekł na odchodne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziewczyna dotarła do swojego apartamentu.
Wchodziło się do nasłonecznionego salonu gdzie stała sofa i telewizor oraz wieszaki na ubrania i półka na buty. Były też dwie pary drzwi. Jedna do dobrze wyposażonej, nowocześnie urządzonej kuchni. A druga do pokoju. Stało tam łóżko, szafa, dwie komody. Jedna z szufladami, zaś druga z przesuwaną szybką. Służyła za biurko. Na ścianie był także plazmowy telewizor. Mniejszy niż w salonie. I trzecia para drzwi, tym razem w sypialni, która prowadziła do łazienki. Znajdował się tam prysznic, toaleta, umywalka, wieszaki na ręczniki, dość duży kaloryfer i ogromne lustro. Była tam nawet pralka.
- Matka pomyślała o wszystkim - powiedziała w myślach dziewczyna.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jako że dziewczyna leciała wieczorem był ranek. Godzina 13:00.Wzięła prysznic, przebrała się w dżinsowe spodenki, białą koszulkę na ramiączkach a na wierzch nałożyła zwiewną żółtą koszulkę z odsłoniętym jednym rękawem, i postanowiła pójść do banku wypłacić gotówkę, a przy okazji pozwiedzać trochę okolicę.
Założyła żółte trampki, oraz okulary słoneczne na głowę i wyszła. Zamykając drzwi na klucz nie zauważyła stojącego obok niej chłopaka. Dopiero gdy się odwróciła ujrzała długowłosego bruneta.
- Hej, z tego co zdążyłem się zorientować mieszkasz tutaj sama już drugi dzień. - rzekł do niej.
- Nie. Dopiero dzisiaj przyjechałam. - odpowiedziała zdezorientowana.
- Hmm.. Widziałem Cię przy portierni. Myślałem że to było wczoraj.
- Aha. Yyy.. Nie wiem co powiedzieć - zaśmiała się.
- Skoro jesteś sama, może chciałabyś wpaść do mnie na imprezkę. Będą jeszcze cztery osoby, nie licząc mnie. - zaproponował.
- W sumie, jestem tutaj sama więc chętnie przyjdę. - powiedziała. - A będą jakieś dziewczyny?
- To znaczy tak. Będzie czterech chłopaków, w tym ja, i moja siostra.
- Spoko. To się zjawię. A o której mniej więcej? - zapytała
- Teraz jest 15 - powiedział patrząc w telefonie - To, tak za 2 godz, ok?
- Ok. To do zobaczenia.
- No, na razie.
 Chłopak wszedł do swojego apartamentu, a Mary wyszła z hotelu do banku. Odpuściła sobie spacer, gdyż chciała wyszykować się na imprezę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Punkt 17:00 zapukała do drzwi.
- Hej, już jesteś - drzwi otworzył ten sam chłopak. - Wchodź, śmiało. Aleś się wystroiła.
 Dziewczyna miała na sobie zwiewną, krótką, fioletową sukieneczkę i fioletowe sandałki. A do tego paznokcie pomalowane na fioletowo z brokatem.
- Hej! - podeszła do nich jakaś dziewczyna - Jestem Rydel. A ty jesteś tą dziewczyną o której opowiadał nam Rocky?
- Tak, jestem Mary. Miło mi poznać. A tak w ogóle to Rocky to ten który stoi obok mnie, tak?- powiedziała uśmiechając się. - Nawet mi się nie przedstawił.
- Wiesz, mój braciszek jest lekko nieogarnięty. - powiedziała zapraszając dziewczynę do salonu. - A oto i reszta towarzystwa. To jest Ross nasz najmłodszy brat. A to, z kolei Riker, najstarszy. A to jest nasz przyjaciel, Rattlif. - przedstawiała wszystkich wskazując ręką. - Tak na prawdę nazywa się Ellington, ale Rattlif to jego ksywa. Ma tak też na nazwisko - powiedziała śmiejąc się.
- Czyli wy jesteście rodzeństwem?! Dużo was - lekko się zdumiała.
- Tak mamy jeszcze jednego brata. Rylanda. Jest najmłodszy, więc z nami nie pojechał - wstał blondyn przedstawiony jako Riker. - Jak już wiesz, jestem Riker. - powiedział wyciągając rękę do dziewczyny.
- Miło mi. Jestem Mary.
- Piękne imię - powiedział, a dziewczyna zarumieniła się.
- Ty czarusiu, może byś odpalił muzę, Rattlif poleci po żarcie i zaczynamy imprezę - zapytał drugi blondyn, przedstawiony jako Ross.
- Ja popieram! - odparł Rocky. - A może, zagramy w butelkę ?
- Wszyscy stwierdzili, że to dobry pomysł.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Gra zakończyła się grubszym zapoznaniem. Rodzeństwo i Rattlif dowiedzieli się że Mary jest bardzo samotna.
- Ale NIGDY nie miałaś przyjaciół?! - niedowierzał Ross.
- Owszem miałam. Były to moje koleżanki z podstawówki. Było nam świetnie, tworzyliśmy zgraną paczkę. Ale w gimnazjum się wszystko zmieniło. Pierwszy roku był zapoznawczy, więc praktycznie nie zawierałam większych znajomości. W drugim roku poświęciłam się nauce. A trzeci to już egzaminy do liceum. Zresztą w nim było tak samo.
 Pozostałym było smutno i nie wiedzieli co powiedzieć. Oni nigdy nie byli sami. Zawsze mieli kogoś obok.
- Jesteście moimi jedynymi przyjaciółmi. - powiedziała z załzawionymi oczami - Wiem, że nie powinnam tak mówić, przecież prawie się nie znamy. Ale dla mnie to jest coś wielkiego - już płakała. Rydel objęła ją.
- My będziemy tutaj całe wakacje - powiedziała. - Nie opuścimy Cię.
- A co będzie jak wakacje się skończą? Odjedziecie. - odpowiedziała na własne pytanie.
- My tutaj mieszkamy - powiedział Riker
- To dlaczego jesteście w hotelu. Już nic nie rozumiem- Mary uspokoiła się nie co, na słowa kolegi.
- Chcieliśmy po prostu odpocząć trochę od rodziców. I młodszego - wyjaśnił Ross.
 Serio? Wiecie ja może tutaj zamieszkam. Zresztą moich rodziców nie obchodzi to co robię. Będziecie moimi przyjaciółmi? - spytała z nadzieją w głosie.
- Jasne że tak - odrzekł Rocky i uczynili grupowy uścisk.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Trochę długi wyszedł ten rozdział ale nie chciałam rozbijać go na części.
Mam nadzieję że wam się spodoba i będziecie czytać mojego bloga.
~Pozdrawawiam, Marysia

Tytuł - Cytat z piosenki R5 - Crazy 4 U ( troszkę go zmieniłam )